Dwanaście dni pod kopułą karpackiego nieba
Mijają dwa miesiące kiedy wyszliśmy z Sarepty w Nowicy. Tęsknimy za nią. W niej „zamieszkaliśmy, żywiliśmy się, nade wszystko nie baliśmy się i wszystko było prawdą”. Dwanaście dni pod kopułą karpackiego nieba. Czas – darem z niebios. I niesamowite misterium. Tam dotykamy „wskrzeszenia zmarłego”. Wielu z nas bowiem prosi w niej o wodę i kromkę chleba w innej postaci, ale jakże istotnej w życiu. Sarepta karmi nasze „wygłodzone” życie i to wszystko, czego na co dzień zwyczajnie w nim brakuje.
Przybywamy do niej z daleka… Z północy – z Gdańska, z zachodu z Wrocławia, ze wschodu z Przemyśla, z Kijowa, z pobliskiej Krynicy i z centrum – Warszawy, Sulejówka, Bydgoszczy, Ostrowa Wielkopolskiego. Każdy ma odmienne oczekiwania, ale są i wspólne. Jedni chcą niemal tylko tworzyć, inni modlić się, wyciszać, jeszcze inni zwyczajnie ubogacać. I każda intencja jest piękna, bo każdy posiada inne pragnienia. Ale Sarepta to miejsce cudu na skrawku łemkowskiej ziemi. Tym cudem jest ikona, która i nas wspólnie przeobraża. A w niej Ojciec Jan, który zwyczajnie jest i roztacza nad nami nie tylko swoje ciepło, ale przede wszystkim harmonię w ukazywaniu nam Ewangelii pisanej temperą. Czyni to w niezwykłej prostocie zewnętrznej, ale bogatej duchowo. Nasyca nas dzień po sprawowaną Służbą Bożą, ale także kromkami słów, które zostają głęboko w sercu na zawsze. Swoim życiem i sugestiami utwierdza nas, a my krok po kroku przekonujemy się, że ikona zmienia nasze życie. Wystarczy wstąpić na chwilę do Sarepty i pochylić się nad naszymi deskami. Już samo zapatrzenie jest promieniem umocnienia dla duszy, jest byciem w misterium, którego rzadko gdzie można dotknąć. Ikona jest darem. I to właśnie w tym miejscu okazuje się, że jest darem Wschodu dla Zachodu najbardziej. Większość z nas żyje na co dzień duchowością łacińską a tu dotyka duchowości Bizancjum. I ci, którzy przyjeżdżają tylko pisać ikonę w trakcie rekolekcji uzmysławiają sobie, że ikona to nie tylko dzieło sztuki. W Sarepcie ikona nade wszystko jawi się nam jako dar Wschodu dla nas. Zaczynamy odkrywać jej moc z innej strony. Przenika nas misterium Ewangelii w niej, otwieramy się na cerkiewną modlitwę, cerkiewny śpiew wykonujemy odważniej, a sami siebie przeobrażamy wzajemnie. Ten błogosławiony czas karmi nas wewnętrznie do syta. Do tego, abyśmy się, jak wdowa z Sarepty nie bali życia. Abyśmy w ikonie widzieli zawsze oblicze Boga. Z każdym dniem doznania są wnikliwsze. Dzieje się to także przy pomocy mistrzów ikony, którzy modlą się i pracują z nami. Ich wiedza i postawa jest niebywałą służbą dla nas w pokochaniu ikony całym sercem!
Nadchodzi czas, kiedy z tego mistycznego świata trzeba wrócić. Dla jednych to proste, dla drugich niemal niemożliwe. Brakuje pokoju, codziennej liturgii, wieczornej Modlitwy Jezusowej, spokojnego pochylenia nad deską… ojcowskiego spojrzenia i zamyślenia ojca Jana, a nawet inaczej smakującej owsianki kochanej Ani z kuchni. Ale „dzban maki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się według obietnicy, którą Pan wypowiedział”, bo każde spojrzenie na ikonę w domu jest łaską. I tak jak Ojciec Jan kiedyś powiedział, tak dzieje się teraz tutaj z dala od Sarepty – ikona zmienia nasze życie. Staje się ono lepsze, rozjaśnia nasz umysł i serce i sprawia, że „niebo schodzi tu na ziemię”.
Za cały trud tworzenia, za pracę nad nami i za dar z siebie poprzez ikonę z całego serca Ojcu Janowi dziękujemy! Niech Pan obdarza mocą do wypełniania powołania każdego dnia.
Bogusia Gruszczyńska-Kozan z Ostrowa Wielkopolskiego
źródło: cerkiew.org